“Zostaw to, bo się skaleczysz!”, “Uważaj, bo spadniesz!”, “ Nie rób tak, to niebezpieczne!”, “Nie ruszaj, bo się pobrudzisz”… Nie ulega wątpliwości, że bezpieczeństwo dzieci jest kwestią prymarną.
Czasem jednak tak bardzo się na nim koncentrujemy, że zapominamy o tym, że dzieci muszą poznawać swoje możliwości i ograniczenia. A także o tym, że zabawa to dla nich sposób przepracowywania rzeczywistości. Oto kilka bardzo potrzebnych i rozwijających rzeczy, których często zabraniamy naszym dzieciom, a które w naturalny i intuicyjny sposób zaspokajają ich potrzeby rozwojowe.
DOŚWIADCZENIE
Każdy postawiony krok, zapięty guzik, zauważony liść, pogłaskany kotek, zdobyte drzewo – wszystko to samo w sobie wiele znaczy, a dodatkowo składa się na progres. Każdy zakaz jest nie tyle ograniczeniem stawianym dziecku, co zahamowaniem rozwoju, który w tę stronę nie będzie się już toczył. Z jednej strony, to oczywiście dobre i słuszne, gdyż na tym polega wychowanie – na eliminowaniu niewłaściwych zachowań. Chcemy przecież, aby nasza pociecha potrafiła się zachować, była akceptowana w społeczeństwie i odnosiła sukcesy. Jednak warto dawać też dziecku czas na rozwój jego pasji (choćby to miało być paćkanie się w błocie), spontaniczność i zwyczajne bycie sobą.
Poniższe aktywności są korzystne dla zdrowia i rozwoju dziecka, ale często są nieakceptowane przez dorosłych. Spójrz na nie przez chwilę z innej perspektywy.
• Brudzenie się – Zabawy w błocie, piachu, grzebanie w kałuży i tym podobne aktywności należą do zabaw, które dzieci uwielbiają, a których dorośli unikają jak ognia. Brudne ręce, bakterie – to wszystko napawa rodziców grozą. Tymczasem dzieci bardzo, ale to bardzo potrzebują takich doświadczeń sensorycznych. Kontaktu z brudem też! Zabawa błotem i piachem dostarcza bodźców dotykowych. Dzieci poznają nowe konsystencje, struktury i stany skupienia. Dowiadują się, że błoto jest lepkie, piasek się przesypuje, a woda się przelewa. Mogą do woli eksperymentować, poznawać związki przyczynowo – skutkowe, a przy okazji rozwijać małą motorykę. Jeśli zaś idzie o kwestie higieny, to pewna dawka brudu jest dzieciom niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Układ odpornościowy kształtuje się właśnie poprzez kontakt z bakteriami. Zbyt sterylne warunki szkodzą – układ immunologiczny nie ma na czym ćwiczyć i dlatego zaczyna traktować jak wroga nawet pozornie nieszkodliwe czynniki, np. składniki pokarmowe. Dlatego nie warto przesadzać z higieną i wycierać rąk dziecka chusteczkami antybakteryjnymi za każdym razem, gdy przerzuci garstkę piasku w piaskownicy.
• Jedzenie rękami – kolejna kwestia związana z rozwojem sensorycznym, która nie jest mile widziana. Wizja porozrzucanego jedzenia czy truskawek we włosach sprawia, że samodzielnie jedzące niemowlęta to rzadki widok. Tymczasem maluszki bardzo tego potrzebują. Obracanie, zgniatanie, smakowanie, nabieranie apetytu, doskonalenie chwytu i koordynacji ręka – oko to bardzo ważne elementy rozwoju, które można doskonalić przy obiedzie.
• Wspinanie się – dzieci uwielbiają wyzwania. Wspinanie się na drzewa to jedno z nich. Choć czasem postronnemu obserwatorowi włos się jeży na głowie, nie warto stopować tych zapędów. Samodzielne pokonywanie trudności daje dziecku poczucie dużej niezależności. W zupełnie nowy dla siebie sposób doświadcza położenia ciała w przestrzeni. Uczy się oceny odległości i wysokości oraz planowania ruchu. Oprócz tego patrząc na świat z góry, nabiera odwagi i pewności siebie. Wzmacnia też mięśnie głębokie i mięśnie grzbietu, przez co zapobiega wadom postawy (to szczególnie cenna informacja dla rodziców dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym). Poprawia gibkość w stawach, co jest szczególnie istotne w przypadku dzieci w wieku szkolnym, które wiele godzin spędzają w pozycji siedzącej. Buduje ogólną sprawność i koordynację, w tym także koordynację wzrokowo – ruchową. To wyjątkowy rodzaj aktywności, ponieważ bazuje na naturalnych instynktach (podobnie jak bieganie).
• Skakanie po łóżku – taka aktywność dzieci stymuluje ich układ przedsionkowy, który według wielu neurofizjologów jest ośrodkiem jednoczącym pracę innych układów sensorycznych. Jego właściwe funkcjonowanie pomaga w utrzymaniu prawidłowej postawy ciała, napięcia mięśniowego oraz odpowiada za czucie własnego ciała w przestrzeni i koordynację ruchową. Bujanie, kołysanie, podskoki, turlanie, huśtanie – to wszystko naturalne sposoby dostarczania sobie stymulacji w tym obszarze. Nie warto więc zabraniać maluchowi radosnych harców w pościeli. Lepiej po prostu zadbać o jego bezpieczeństwo.
UMIAR
Oczywiście musimy zdawać sobie sprawę z tego, że bezpieczeństwo zawsze jest kwestią priorytetową. Nikt tego nie powinien negować. Jednak mam wrażenie, że jako rodzice jesteśmy pod tym względem przewrażliwieni. Naszymi głowami zbytnio zawładnęły niebezpieczeństwa w postaci bakterii, wirusów czy złamań. Z jednej strony świadczy to o naszej świadomości, ale z drugiej – doprowadza do ciągłego doszukiwania się potencjalnych zagrożeń w świecie, co nie pozwala się nim cieszyć. Takie myślenie łatwo przekazać dziecku i pozbawić go tym samym radości życia, a w wypadku nadmiernej dezynfekcji wszystkiego wokół – nawet osłabić jego układ autoimmunologiczny. Zastosuj zasadę złotego środka i zaprzyjaźnij się ze słowem umiar, także w dbaniu o dziecko. Ani zbyt małe zainteresowanie, ani nadopiekuńczość, nie wyjdą mu na dobre.
BŁĘDY
Pamiętaj o tym, że uczymy się nie tylko na sukcesach, ale przede wszystkim na błędach. Po pierwsze małe niepowodzenia chronią nas przed wielkimi katastrofami. Jeżeli Jaś się nie nauczy, że jadąc rowerkiem można się przewrócić, to dorosły Jan nie połączy nadmiernej prędkości prowadzenia samochodu z rozbiciem się o drzewo. Takie są niestety prawidła.
Po drugie każdy musi samodzielnie doświadczyć cyklu radzenia sobie z trudnościami, czyli tego, jak się chodzi, jak się upada i jak wstaje. Oszczędzając dzieciom porażek, pozbawimy je też sukcesów. To sprawi, że w malec nie wykształci w sobie poczucia kompetencji, które jest odpowiedzialne za to, że w ogóle zaczynamy coś robić, że podejmujemy wyzwania. Próbujemy tylko wtedy, gdy mamy wiarę, że coś jest możliwe.
BEZPIECZNA BAZA
Zmian progresywnych na szczęście nie da się zatrzymać, bo są wpisane w naturę rozwoju dziecka. Nawet, gdy opiekunowie będą bardzo się starać, żeby tę kwestię utrudnić, chroniąc malca przed wszystkim, co mogłoby się mu przydarzyć, on i tak z dnia na dzień będzie stawał się doskonalszą wersją siebie. Nie na tym polega jednak rola rodzica, by trzymać dzieci w złotej klatce, oddzielającej od rzeczywistości, bo chociaż rozwoju nie da się zatrzymać, to, niestety, można go opóźnić i zaburzyć. Raczej stań się bezpieczną bazą, z której twoja pociecha wyruszy na odkrywanie świata. Dodawaj otuchy, motywuj i wołaj: „Świetnie ci idzie!”, „Dasz sobie radę!”.
Warto zdawać sobie sprawę, że dzieci to takie wolne dusze. One są jak kolorowe ptaki, które pragną latać, a nie tkwić w klatce obaw. Instynktownie podejmują się togo, co dla nich dobre, chcąc poznawać mnogość i różnorodność swojego otoczenia. Nie róbmy z nich niewolników naszej dorosłości teraz, kiedy mają czas na zaznanie beztroskiego poznawania świata. Zachęcajmy nasze pociechy do wolności i pozwólmy im nauczyć się odpowiedzialności z nią związaną.
Dzieci to bardzo mądre istoty, które uczą się przez doświadczenie. Często w intuicyjny sposób potrafią realizować swoje potrzeby rozwojowe. Nie warto zabraniać im czegoś, bo wydaje nam się to niebezpieczne. Lepiej asekurować dziecko, by mogło swobodnie badać swoje możliwości i ograniczenia.
Opracowanie: mgr Renata Rokoszna